sobota, 6 kwietnia 2013

9

-------------------------------------------------------------------
Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się z westchnieniem. Jak ten czas szybko zleciał. Jest już dwudziesty szósty marzec i już jutro wyjeżdżamy w trasę która musiała zostać przesunięta przez rehabilitację Lou. Biedny siedział przez kilka dni w pokoju bojąc się i własne życie i o twarz. Dziwnie się czuję ze świadomością, że jadę z nimi. Nawet nie chcieli słyszeć o tym, że ja nigdzie nie jadę. Także ten właściwie nie miałam wyboru bo oni zdecydowali za mnie.
- Harriet za godzinę w parku!- Ktoś uderzył kilka razy w moje drzwi i odbiegł co wywnioskowałam po szybko cichnących krokach na korytarzu. Z westchnieniem odkryłam się i podchodząc do okna odsłoniłam je. Do pokoju wdarło się światło słoneczne. Jak na Londyn pogoda jest wprost cudowna. Rzadko pada co  jest dziwne ale nie narzekam.
Wygrzebałam z szafy rzeczy w których nie powinnam zmarznąć i udałam się z nimi do łazienki.
 Ostatnio chłopcy wybrali się na zakupy ponieważ stwierdzili, że moje dotychczasowe rzeczy do mnie nie pasują. Podsumowując mam w szafie rzeczy których bym nigdy nie kupiła, ale nie narzekam.
Wykonałam poranną toaletę i zeszłam zadowolona na dół. Zjadłam szybkie śniadanie i stwierdziłam, że mogę już wychodzić z domu. Wróciłam się jeszcze na górę po moje klucze i telefon po czym wyszłam z domu. Zdziwił mnie bardzo fakt, że przed domem nie było fanek, ale stała tam jedna dziewczyna z filetowymi włosami. Od razu rozpoznałam w niej Perrie.
- Hej. Co ty tutaj robisz?- Poprawiłam okulary i uśmiechnęłam się do niej. Spojrzała na mnie i spuściła wzrok na ziemię.
- Cześć. Chciałam porozmawiać z Zayn'em ale nie wiem czy dobrze robię.- No tak. Perrie jeszcze nie wybaczyła Malikowi ale ten cierpliwie znosił wszystkie wyzwiska ze strony dziewczyny i nie opuścił jej. Cały czas robi jej jakieś niespodzianki i stara się choćby o krótką rozmowę z nią.
- Wiesz, akurat nie ma go w domu. Ale umówiliśmy się wszyscy w parku więc jeżeli chcesz możesz iść ze mną. Zayn na pewno się ucieszy.- Mój ton głosu był pogodny i szczery co najwyraźniej przekonało dziewczynę bo pokiwała głową i razem ruszyłyśmy w stronę parku za skrzyżowaniem.
- Czy Harry zgodził się na badania na ojcostwo?- Zapytała cicho, a ja westchnęłam. Taa, nasza ulubiona Taylor nie ma pojęcia który z chłopców może być ojcem dla tego wymyśliła, że zrobią testy.
- Tak. Jeżeli okaże się, że to jego dziecko wtedy je uzna.- Odpowiedziałam jej i uśmiechnęłam w jej stronę. Nie jestem z Harry ale obiecałam mu, że na pewno mu pomogę jeżeli on będzie ojcem. Hmmm, właściwie określenie 'nie jestem z nim' nie za bardzo do nas pasuję. Już tłumaczę. Chodzi o to, że jak jesteśmy sami to mówimy sobie czułe słówka, pocałujemy się, a nawet raz czy tam dwa razy dobra ewentualnie pięć razy doszło do czegoś więcej ale no nie, nie jesteśmy razem.
- Zayn powiedział, że chce abym zdecydowała razem z nim. Tylko, że moim zdaniem to on powinien sam zadecydować. Mi nic do tego.
- Wiesz, Perrie mi się wydaję, że on w ten sposób chciał prosić cię o pomoc.- Stwierdziłam i rozejrzałam się na boki chcąc upewnić się, że nic nas nie rozjedzie.
- Tak myślisz?- Dziewczyna zmarszczyła czoło i spojrzała na mnie nie dowierzając.
- Nie znam go tak dobrze jak ty ale wydaję mi się, że tak. On nadal cię kocha i po prostu nie chce podejmować tak ważnych decyzji sam.
- No, a Harry? Rozmawiał z tobą o tym?
- Wiesz ja i Harry to trochę skomplikowana bajka ale tak. Rozmawiał ze mną o tym.- Parrie pokiwała głową i resztę drogi spędziłyśmy w całkowitej ciszy. Ona wyglądała jakby nad czymś myślała, a ja nie chciałam jej przeszkadzać. Fakt, że chciała porozmawiać z Malikiem może oznaczać, że chce z nim na spokojnie porozmawiać. Bez żadnych krzyków, wyzwisk czy płaczu.
Usiadłyśmy razem na jednej z wolnych ławek przy fontannie. To właśnie tutaj umówiłam się z chłopakami.
- Myślisz, że dobrze zrobię wybaczając mu?- Perrie spojrzała na mnie lekko załzawionymi oczyma.
- Jeżeli go kochasz to ja nie myślę. Ja to wiem.- Na więcej rozmowy nam nie pozwolono ponieważ podlecieli do nas chłopcy ciągnąć w jakiś nie znanym nam kierunku. Zayn na widok Perrie zaczął się szczerzyć jak głupi.  Zatrzymaliśmy się dokładnie w na środku parku. Louis i jakiś chłopak który do nas doszedł wyszli na środek i wystawili jakieś dziwne radio po czym je włączyli. Zaczęli tańczyć ale nie jakieś wygibasy tyko układ który został wcześniej ułożony i przećwiczony z kilka razy sądząc po tym jak płynne i dobrane ruchy wykonują. Patrzyłam się na nich gdy dobiegł do nich jeszcze jeden chłopak w towarzystwie Liam'a i Danielle. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Spojrzałam na Harry'ego który również spojrzał na mnie po czym objął mnie ramieniem. Nie stał ze mną tak długo ponieważ po chwili i on zerwał się do tańczącej grupy z Zayn'em i Eleanor. Ludzie którzy zgromadzili się wokół nich zaczęli wszystko nagrywać i robić zdjęcia. Podeszłam do Pierrie i pokręciłam głową nie dowierzając temu widokowi. Zawsze marudzili, że nie lubią tańczyć, a teraz co?
Przy końcówce piosenki Harry podbiegł do mnie wyciągając z kieszeni spodni pudełeczko. Kleknął przede mną i otworzył pudełeczko pokazując mi ten sam pierścionek co tamtego wieczoru.
- Powtórzę swoje pytanie. Wyjdziesz za mnie?- Uśmiechnął się do mnie nerwowo, a ja przyłożyłam do ust rękę i zamknęłam oczy. Po moich policzkach zaczęła płynąć słonawa ciecz. Otworzyłam oczy, a on nadal tam był. Nadal czekał na moją odpowiedź z przerażeniem i miłością wypisaną na twarzy. Pokiwałam głową, na znak zgody wiedząc, że nie będę w stanie wypowiedzieć rządnych słów nawet jeżeli miało by być to tylko jedno krótkie, zmieniające wszystko słowo.
Wszyscy na koło zaczęli gwizdać i klaskać, a Harry wsunął na mój palec, drżącą ręką pierścionek po czym wstał i pocałował mnie tak jak nigdy wcześniej. Z miłością, troską, żalem, nadzieją i wszystkim innym czego doświadczyliśmy w trakcie naszej znajomości.

Dwa miesiące później.

Przejrzałam się ostatni raz w długim lustrze nadal nie mogąc uwierzyć, że to już dziś. Wyglądałam inaczej. Doroślej. Nie raz gdy byłam młodsza marzyłam o sukience która będzie miała zwężenia w talii i będzie się rozchodziła na dole. Cóż niestety nie mogłam sobie na to pozwolić ponieważ jestem w ciąży, a nie chcę zaszkodzić dziecku. Taka mała niespodzianka, co nie? Nie sądziłam, że szybko zajdę w ciążę, ale właściwie to się cieszę. Kocham Harry'ego, a on kocha mnie i to jest najważniejsze.
- Harriet? Musimy jechać.- Mama weszła do pokoju i uśmiechnęła się na mój widok. Pokiwałam głową i zabrałam swój żółty bukiet. Harry zobaczy mnie dopiero gdy będę szła z Joshem do ołtarza.
Z wyjście z domu zaczęły się wątpliwości czy aby na pewno dobrze robię. A co jeżeli to wszystko pryśnie jak bańka mydlana? Co jeżeli mu się znudzę i mnie zostawi? Kurde mamy dopiero po dziewiętnaście lat, a dziś zostaniemy małżeństwem na całe życie. możesz się jeszcze wycofać. Nie nie możesz. Nie mogę mu tego zrobić. Wszystko jest teraz takie wspaniałe, nie mogę teraz tego zepsuć.
**
Czekałam z Joshem przed zamkniętymi drzwiami kościoła. Dobrze, że chociaż pogoda nam dopisała.
- Denerwujesz się?- Zapytał Josh poprawiając krawat. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się nerwowo.
- Nie no co ty. Przecież to tylko mój własny ślub. Czym mam się denerwować?- Zapytałam sarkastycznie, a ten się zaśmiał ale szybko umilkł ponieważ drzwi się otworzyły, a organista zaczął grać marsz weselny. Odszukałam wzrokiem Harry'ego i wszystkie wątpliwości odpłynęły ode mnie jak za użyciem czarodziejskiej różdżki. muzyka
Na jego twarz pojawił się uśmiech, a oczy nie mogły oderwać się od mojej twarzy. Czułam, że sama mimowolnie się uśmiecham co wcale mi nie przeszkadzało. Josh oddał moją rękę Harry'emu, a ten pomógł mi pokonać jeden stopień i teraz już razem stanęliśmy przed ołtarzem.
- Jesteś piękna.- Szepnął do mnie gdy ksiądz nie zwracał na nas większej uwagi.
- Ty też niczego sobie Styles.- Jego uścisk lekko się zwiększył na mojej dłoni, a ja wciągnęłam głęboko powietrze i z uśmiechem na twarzy czekałam aż będę mogła powiedzieć sakramentalne tak.
Za nami dało się słyszeć jakieś ciche szlochanie i wesołe  szepty. Wszystko było takie niewiarygodne jakby wyjęte z najlepszego filmu. Ale to nie film, to prawdziwe życie. Stanęliśmy na przeciwko siebie, a Louis stanął obok nas z obrączkami na czerwonej poduszce. Harry słuchał w skupieniu każdego słowa księdza i czekał, zerkając co chwila na mnie jakby chciał się upewnić, że jeszcze nie uciekłam.
- Czy ty Haroldzie Edwardzie Styles, ślubujesz oto tej Harriet Marie Lane miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że nie opuścisz jej aż do śmierci?
- Tak.- Jego odpowiedź była natychmiastowa, jakby nie mógł się doczekać kiedy będzie mógł to powiedzieć.
- Czy ty Harriet Marie Lane ślubujesz oto temu Haroldowi Edwardowi Styles'owi miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że nie opuścisz go aż do śmierci?- Przed moimi oczami pojawiły się obrazy gdzie był Harry. Wszystkie dni spędzone razem. Te lepsze i te gorsze.
Spojrzałam w jego oczy, gdzie dostrzegłam niepewność i strach przed moją odpowiedzią. Tak samo jak wtedy w parku zaledwie dwa miesiące temu...
- Tak.- Odetchnął z ulgą na moją odpowiedź.
Ksiądz podał Harry'emu obrączkę, a ten wziął moją dłoń i znów zaczął powtarzać słowa księdza, ale przy okazji wsuwał mi na palec złotą obrączkę z wygrawerowaną dzisiejszą datą.
- Harriet przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.- Teraz była moja kolej, ale cholera ręka trzęsła mi się nie miłosiernie i  bałam się, że mogę upuścić złote kółeczko. Na szczęście Harry przyszedł mi z pomocą.
- Harry przyjmij tę obrączkę na znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.- Uśmiechnęłam się do niego, a on do mnie co jak zawsze wywołało u mnie dziwnie miłe uczucie w brzuchu. Albo po prostu zaczęło mnie mdlić.
- Mocą nadaną przez Boga ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować Pannę Młodą.- Harry uśmiechnął się zadziornie. Pochylił się na de mną i jego twarz stała się całkowicie poważna. Złączył nasze usta w czułym pocałunku, a za nami rozległy się krzyki i oklaski. Właśnie stałam się panią Styles i wiecie co? Kurwa zajebiście się z tym czuję.
- To chyba moja ulubiona część.- Szepnął mi do ucha mój mąż po czym chwycił mnie za rękę i wyprowadził z kościoła do nowego wspólnego życia.      
-----------------------------------------------------------------
Dobra, ale klapa. Serio myślałam, że odejdę z jakimś szałem czy coś a tu taka miernota mi wyszła, że aż szkoda słów.... Przepraszam że tak długo ale za każdym razem gdy miałam coś napisać to ktoś coś chciał...
Dodam jeszcze Epilog który mam nadzieję, wyjdzie mi lepiej i żegnam się z tym blogiem.  Jeszcze raz przepraszam za jakoś tego czegoś i za czas. :* Mam nadzieję, że wybaczycie i przebolejecie jakoś ten rozdział. 

6 komentarzy:

  1. oj dziewczyno odeszłaś z wielkim szałem, serio nie spodziewałam się takiego zakończenia. O.O
    teraz to czekam na epilog bo coś mam przeczucie, że to będzie istna bomba :D
    szkoda, że już kończysz :(

    OdpowiedzUsuń
  2. wprost zgadzam się z komentarzem u góry.
    szkoda, że kończysz ale łapię chcesz się skupić na drugim blogu, łapię i chwała ci za to kobieto :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Też się zgadzam z komentarzami wyżej :D
    Harry i Harrriet tyle razem przeżyli dobrego i złego, a i tak są razem <3
    Epilog na pewno będzie świetny :D
    Normalnie czuje się jakbym tydzień temu trafiła na tego bloga, a pamiętam, że w tym dniu stało się coś dość ważnego w moim życiu. A tu tak szybko koniec..
    Dobrze, że założyłaś nowego bloga, nie przeżyłabym już chyba bez Twojego pisania :D

    OdpowiedzUsuń